sobota, 4 stycznia 2014

Four.

4 komentarze:
Obudziłam się  przerażona. Co to miało znaczyć? Te wszystkie "wariatka ze skrzydłami", to nie prawdo podobne żeby mieć skrzydła. Nawet jeśli to sen. Spojrzałam na godzinę,  2;15 nad ranem. Piątek.  Ostatni dzień w szkole a potem weekend. Chociaż trzeba powiedzieć że zaczynam się bać,  przez te dwa lata mało mi się śniło, a jak już tak to zazwyczaj miało swoje odzwierciedlenie w prawdziwym życiu. I że niby co? Że wyrosną mi skrzydła? Chociaż nie powiem ta perspektywa ratującego mnie "królewicza" jest fajna. A nawet bardziej niż fajna. Przetarłam twarz dłońmi i położyłam się z powrotem na poduszkę. Dzisiaj już piątek, 6 godzin w szkole i do domu. Może nawet jakaś impreza? Ale z kim.... przecież nie odzywam się do chłopaków. Może zapytam Alise? Mniejsza, zamknęłam oczy  i próbowałam na nowo zasnąć. 

"Kolejny dzień mnie budzi, mnie również cześć. Napił bym się zimnej wódzi, coś tu cuchnie wiesz. Co? Gówno jeden zero,

 hehehe nie bądź zgredem Romeo" 

Sięgnęłam po telefon i włączyłam budzik. Co jak co, to jest jedyna piosenka która pomimo lat i bycia dzwonkiem budzika mi się nie znudzi. Przetarłam palcami oczy i rozejrzałam sie po pokoju. Na myśl powrócił ranny sen. Znów odbiły mi się echem w głowie te słowa "myślałaś że się nie wyda? ...... wariatka ze skrzydłami" co do kija pana to oznacza. Postanawiam wysłać sms’a do Jal, może ona mnie oświeci. Zbieram swoje rzeczy i idę do łazienki po drodze włączając internet - dziwny nawyk taty, wyłącza internet na noc. Po umyciu się,  umalowaniu i ubraniu wysłałam sms’a do J opisującego mój sen. Nie czekając na odpowiedź włożyłam nawykowo telefon do tylnej kieszeni spodni i poszłam do kuchni zrobić sobie kanapki. Jakoś nigdy nie lubiłam jeść śniadań przed szkołą więc wrzuciłam do torby 2 mandarynki, własnoręcznie zrobioną kanapkę i butelkę wody, po czym skierowałam się do wyjścia. 


Ugh, znowu ten tłok. Nie dosyć, że nie ma usiąść to ludzie się na ciebie pchają i śmierdzą. Nie ja nie narzekam skądże. Kiedy gdzieś tak w połowie drogi się rozluźniło i wszyscy nagle wysiedli miałam chwilę żeby wszystko przemyśleć. Co ja tu robię, czemu wciąż jeżdżę z tatą, czemu wciąż żyję i te blizny - spojrzałam na nadgarstek - przed wypadkiem ich nie było. Potem wszystko się zmieniło. Za każdym razem kiedy coś nie grało jakimś dziwnym sposobem w moje ręce wpadało coś ostrego i moja pod świadomość kazała mi to robić. I za każdym razem w głowie miałam myśl “chcę do domu”. Pewnie myślałabym nad tym dłużej gdyby nie to że wszyscy zaczęli wychodzić - tak, czas do szkoły.



-hej

-hej, wszystko gra? 

-tak tylko - zamyśliłam się - tak wszystko gra.

-to co? czas na kolejny wspaniały dzień w szkole

-no oczywiście - zaśmiałam się wraz z Alisa i weszłyśmy do szkoły. Cały czas miałam dziwne uczucie, wszystko było jak we śnie. Nawet ludzie byli tak samo ubrani. Wszystko działo się tak samo. Lekcja. Rozdzielenie. Znowu brak miejsc. Usnęłam. Angela przychodzi. Czas leci. A ja zaczynam się coraz bardziej bać. Próbując zapomnieć o śnie zaczynam malować jakiś wzorek w zeszycie. Nawet nie wiem skąd on się wziął w mojej głowie. Ostatnie słowa nauczycieli. Przerwa. Ignoruję potrzebę pójścia do toalety i idę wraz z innymi na plac szkolny. Chwila prawdy. Nikt nic nie mówi. Jest dziwnie niezręcznie. Screw it! Minęło tyle czasu i nic, czas się zabawić. 

-Alisa? Chodź, idziemy poskakać na obluzowanej płycie.

-co? a no okej- powiedziała z uśmiechem i poszłyśmy na środek placu.

 Pieprzona przerwa, wiatr wieje i jest zimno jak cholera ale nie, nie ma mowy o wejściu do szkoły. Pieprzona szkoła. Chwilę później podeszła do nas jedna dziewczyna, polka jak się okazało. Adrianna, trzeba powiedzieć że była urocza. Dobra co się ze mną dzieje, dla mnie rzeczy urocze mogą być na tumblr nie w realu. Rozmawiałyśmy do końca przerwy, trochę kijowo dla niej, nie mówi zbytnio po angielsku - znaczy nie chce jej się bo umieć to umie - i jest tutaj bo musi. Dowiedziałam się przy okazji że ona jest zakochana w starym składzie Guns’n’Roses, nie przepada za popem, a Alisa słucha metalu, hard rocka i gardzi wszystkim co związane z popem. I jak tu żyć kiedy w głębi serca kochasz pop? Przez pół przerwy przechodzili koło nas ci “russian boys”. Oni mają coś nie tak z głowami, Ali podsłuchała ich konwersacje. Jedyne o czym umieją gadać to cipki. Nie rozumiem czasami chłopaków. 



-Ana, co mamy robić?

-dam ci znać jak się dowiem, chyba coś kleić.- spojrzałam na równie zdezorientowaną Alisę. Tak pierwszy tydzień szkoły, czwarty dzień dokładnie a oni wciąż po norwesku. Bo co ich to obchodzi że ja nie rozumiem większości. Zajęłam się wycinaniem obrazków i wklejaniem ich do zeszytu. W klasie było dosyć głośno, nie że to coś nowego. Alisa szarpnęła mnie za rękaw i chwilę potem napotkałam jej przerażono-zdegustowany wzrok

-oni...oni….

-no co?

-gadają o tym jaką wąską wagine musi mieć nauczycielka. To ochydne! - wiele bym dała żeby widzieć swoją minę. Wiem do czego są zdolni chłopcy. Przeklinanie, okej, rozmawianie o dziewczynach? NORMA. Ale żeby gadać o tym? Wzdrygnęłyśmy się i wróciłyśmy do robienia wyklejanek. Trzeba powiedzieć że po czterech dniach da się lubić tą klasę, przy robieniu bezsensownych zadań towarzyszyły nam żarty chłopaków, wrzaski nauczycieli i ohydne rosyjskie dialogi. Kątem oka widziałam jak Alisa staje się coraz bardziej zirytowana - zakładam że przez ruska. Nagle wzięła mój klej i z hukiem postawiła na ławce Leonela - za zdjęcie jego miny w tej chwili dałabym tysiące. Dziwnym zbiegiem okoliczności w klasie była cisza jak makiem zasiał i czas jakby się zatrzymał. Jedyne co widziałam to zirytowaną minę Ali i dwie zszokowane miny Rusków. Nagle “panładnytyłeczek” wyrwał z siebie zszokowany okrzyk 

- ty ponimayete po-russki ?!?! - no i zaczął się dialog.

___________________________________________
witam was ludzie!

przepraszam że nie było tu nic ponad miesiąc, szkoła problemy i święta. Można rzec - szalony okres!

ale wróciłam i teraz będę się starała dodawać częściej.

wielkie massive thank you do Michelle za sylwestra!

i wielkie KOCHAM CIĘ do Candy, za wszystko ♥


lots of love
 ~Blacky

niedziela, 1 grudnia 2013

Three.

2 komentarze:

budzik zadzwonił już drugi raz, wyłączyłam go i spojrzałam na godzinę. 6:50, czas wstawać. Zwlokłam swój tłusty tyłek z łóżka i znowu wydając z siebie okrzyk umierającego walenia wybrałam ciuchy z szafy. Wybrałam dzisiaj.. znaczy wzięłam pierwsze lepsze i przeszłam do salonu. Na stole stała szklanka z wodą leżały dwie tabletki i kartka “weź tabletki, pomogą na ból głowy. Cieszę się że wróciłaś wcześniej. Bądź grzeczna i nie zabijaj. kocham tata xx.” od kiedy ten człowiek pisze “xx” na końcu? Mimowolne uśmiechnęłam się, wiedział co będzie mi potrzebne. Wzięłam tabletki i wypiłam wodę. Potem zaczęła się codzienna rutyna, łazienka, SMS, iPod, malowanie i tym podobne. Szkoła, czyli dzisiaj tylko korektor, tusz i błyszczyk. Włosy spięłam w niskiego koka. Okazało się że nawet na kacu nie patrząc co biorę potrafię dobrze wybrać. Dzisiaj padło na szaro beżowy sweter, ciemno szare jeansy i trampki. Jednak czegoś mi brakowało więc postanowiłam założyć czarny mały kapelusz. Na nogi wsunęłam czarne trampki i byłam gotowa do wyjścia. Dziś w słuchawkach panował Justin Bieber i jego popowy głos. Zakluczając drzwi ruszyłam w stronę przystanku. Cały czas miałam wrażanie że ktoś mnie śledzi. Mniejsza. Zdążyłam na tramwaj 7:52 więc raczej się nie spóźnię. Okazało się że wraz z rozpoczęciem roku ludzie zaczęli korzystać z komunikacji miejskiej czego skutkiem był ogromny tłok- a przed nami jeszcze 10 przystanków. Na plac szkolny weszłam 10 minut po ósmej i od razu zobaczyłam Alise. Przywitałam się z nią i zaczęłyśmy rozmowę. Okazało się, że jest naprawdę miła i że mówi trochę po rosyjsku. Równo o 8:30 wszyscy stali w rzędach na placu. Trochę to dziwne, no wiecie. Nie spotykacie się w szatni czy gdzieś tylko przed szkołą stojąc klasami. Znamy się jeden dzień ale znalazłyśmy już wspólny język. Wchodząc do sali zauważyłyśmy dwóch chłopaków rozmawiających ze sobą po rosyjsku- pan ładny tyłeczek i chłopak z Estonii. Zaczęłyśmy się śmiać, w końcu nie każdy ma w klasie dwóch “Russian Boys”. Usiadłyśmy na wczorajszych miejscach i zaczęłyśmy się rozpakowywać, niestety nie było nam dane tego dokończyć bo nauczyciele zaczęli nas dzielić na grupy wiekowe. Gdybym dała sobie rękę uciąć za to że będę w jednej grupie z Alisa to bym nie miała ręki. Te małe pe….ykym, te małe człowieki dały nas do innych grup, chociaż byłyśmy w tym samym wieku, i wszyscy w mojej grupie byli w tym wieku. TO NIE FAIR. Zdruzgotana ze zdeptanymi uczuciami wzięłam swoje rzeczy i poszłam wraz z innymi w stronę klasy. Wszyscy zaczęli zajmować miejsca, chciałam usiąść koło dziewczyny z wielkim tyłkiem i urodą meksykanki ale miejsca okazały się pozajmowane. To się nazywa szczęście. Rozejrzałam się które miejsca są wolne, pięknie. Jedyne wolne miejsca są koło pana ładnytyłek. Nie pytając o zgodę rzuciłam torbę na ławkę i usiadłam na miejscu. Przede mną trzy godziny siedzenia samej w ławce i próbowania się czegoś nauczyć. Schowałam twarz w dłoniach i modliłam się o cud, cud który miał polegać na tym że Alisa przyjdzie do tej klasy i siądzie obok mnie. Cuda się zdarzają, bynajmniej tak słyszałam. Dźwięk otwieranych drzwi, rozmowa, skądś znam ten głos, cichy śmiech i ktoś mnie szturcha w ramię. “zostawiam cię na piętnaście minut a ty już śpisz?” Otwieram prawe oko, zauważam znane mi rysy twarzy. Otwieram lewe i mrugam. Alisa. Podskakuje na krześle i ją przytulam. -wiedziałam że mnie nie zostawisz! -heej, keep calm dziewczyno. Serio? Musiałaś usiąść koło niego?- patrzy na mnie pytająco i z wyraźną odrazą. Aż się uśmiecham- no co się szczerzysz? Lepiej uważaj co nauczyciel mówi. -oczywiście mamo -obie się śmiejemy- to było ostatnie wolne miejsce, lepsze to niż siedzenie na podłodze. -ja, dere kan gå ut, det er friminutt.*- na te słowa wszyscy się zerwali z miejsc i wyszli na korytarz gdzie spotkali się z uczniami całego E-trinn’u. Oznajmiając Alisie że idę do toalety i spotkamy się na placu ruszyłam w przeciwną stronę. Porównując tą lekcję z poprzednią godziną była o 90% lepsza. Jak się okazało zdolności lingwistyczne Alisy -czytaj: umiejętność języka rosyjskiego- okazały się przydatne. Miałyśmy niezły ubaw kiedy tłumaczyła o czym rozmawiają pan ładnytyłek aka Leonel -tak mieliśmy się przestawiać- i Estończyk aka Igor. Przypominając sobie o tym jak wyzywali nauczycieli aż się uśmiechnęłam, wychodząc na plac coś mi przestało grać, wszyscy się na mnie gapili jak na debila, zaczęli się śmiać. Podeszłam do Alisy i Igora którzy stali razem, posłałam im pytające spojrzenie na co blondynka się odezwała -co ty kurwa myślałaś, że się nikt nie dowie?! Jesteś nikim tylko dziwadłem, nie masz już tu czego szukać. Dziwko. Nie słyszałaś spierdalaj pojebie ze skrzydłami! To mnie uderzyło, o co im chodzi. Nagle zaczęła mnie boleć głowa, wróciły wspomnienia, ja, on, dom, ludzie. Nie mogłam znieść bólu, czułam jak upadam, ostatnie co widziałam to oczy. Podobne do tamtych ale inne…..
_______________________________________________
*tlum. tak, teraz mozecie isc na zewnatrz, macie przerwe

______________________________________________

witam,


więc to już trzeci rozdział a akcja się zagłębia. 

+Dzisiaj bardzo chciałam podziękować mojemu przyjacielowi,
M wiesz że  tobie mówię!

 Życzę wam kogoś takiego jak on!

lots of love
Blacky

niedziela, 17 listopada 2013

Two.

2 komentarze:
Powrót do domu był czymś przyjemnym, chwila relaksu po wyczerpującej godzinie w szkole. Nie to żeby coś ale ilekroć zmieniacie szkołę, wciąż to przeżywacie. I choć macie pełną świadomość, że to nic nowego i że dacie sobie rade, to wciąż stresuje. Przed domem byłam dziesięć minut po trzynastej, widząc samochód taty pobiegłam do drzwi, przekręciłam klamkę, rzuciłam torbę w przedpokoju i przeszłam do kuchni gdzie tata już gotował obiad. Nie widziałam go od tygodnia, miał jakąś delegacje więc musiał wyjechać. Stałam szczerząc się jak głupia, kiedy się oparzył i zaczął bluźnić zaśmiałam się. Zawsze to samo, przytuliłam go i kazałam włożyć palec pod wodę.

- więc mała, jak tam nowa szkoła?-zapytał spoglądając na oparzenie.

-normalnie, pełno ludzi z całego świata. Jak może być w szkole językowej? Mów jak delegacja, o której wróciłeś?-przewróciłam naleśnika na drugą stronę

- jakąś godzinę temu, nawet dobrze. Potrzebowali mnie tylko do regulacji. em, Ana dokończysz to? Chce wziąć prysznic

-jasne, mięso?

-jakbyś mogła- powiedział i wysłał mi uśmiech, tak to mój tata. Tylko dzięki niemu zwiedzam świat i tym podobne. Przełożyłam naleśnik na talerz i wlałam kolejną porcję- już ostatnią.
Chwilę później było słychać szum wody dochodzący z łazienki. Oprócz tego nie było słychać nic, cisza. Nie wiem jak wy, ja za cisza nie przepadam- oprócz tego momentu kiedy mi jej potrzeba- więc podeszłam do wieży i włożyłam płytę The Pretty Reckless.Od razu lepiej, zrzuciłam ostatniego naleśnika na talerz. Na tą samą patelnie przełożyłam mięso, dodałam przyprawy i kręcąc tyłkiem w rytm Kill Me, zaczęłam je smażyć. Chwilę później do kuchni wszedł tata i kiwając głową w ten sam rytm pomógł mi nadziewać naleśniki mięsem. W większości nie lubimy tych samych piosenek czy wykonawców, ale do TPR chyba zaczął się przekonywać. Chwilę później siedzieliśmy przy stole jedząc coś a’la krokiety.
-więc, mówisz że nic ciekawego?
-no mówię przecież-zaśmiałam się- tyle, że cały czas gadają po norwesku i nic nie łapie.-skrzywiłam się.
-dasz radę, to nie takie trudne. ¿no?
-daj spokój, wciąż nie wiem jak ja się nauczyłam tego języka-powiedziałam po czym oboje się zaśmialiśmy. Chciałam jeszcze dodać coś o jego nauce hiszpańskiego ale zadzwonił mój telefon.
yo, Ann there’s one party in centrum tday, u goin’?
yep, hi Andrew nice to hear you, yeah im fine and you?
ha ha, okay i got it, but seriously, u goin’?
yeah why not, what time?
about 7pm, will come to take you in one hour. hope u like it, bye
kay, bye”
zakończyłam rozmowę a tata mierzył mnie tym swoim wzrokiem.
Zaczyna się….
-no co? ostatnia w środku tygodnia. Albo ostatnia w tym miesiącu, wiesz że dam radę.
-co ja się z tobą mam, ale dobra po Hiszpanii to normalne. o której wrócisz?
-nie wiem, jutro?
-najpóźniej o trzeciej, o 8:30 masz szkołę.- przewróciłam oczami, dobrze wie że mogę iść d szkoły prosto z imprezy, już to robiłam. Ale to wciąż mój ojciec, tyle razy mógł mnie wysłać z powrotem do Polski i tego nie zrobił.Dziękuję mu za to i mam nadzieję, że tu się nic nie zmieni. Wstałam od stołu, włożyłam talerz do zmywarki i poszłam się przygotować. Nie wiem po co mamy jechać 3 godziny przed imprezą ale spoko, może coś wymyślili. Związałam włosy w wysoką kitkę, poprawiłam makijaż zmieniając tylko kolor szminki na różowy i zaczęłam się ubierać. Zważając na temperaturę i nie określone miejsce imprezy postanowiłam założyć czarny gorset z koronki z wyćwiekowanymi miseczkami, błyszczące, czarne leginsy z imitacji skóry i do tego biały żakiet z czarnymi wstawkami, tym razem nie miałam problemu z butami i wybrałam ulubione czarne lity z ćwiekowanymi obcasami. Wyglądałam ok. Zawsze coś mi się nie podobało, nawet gdybym była ubrana w Dolce&Gabbana dopasowane do mnie idealnie- coś by mi nie pasowało. Na koniec spryskałam szyję perfumami The Key i wyszłam z łazienki.
-tato wychodzę! wrócę koło trzeciej, kocham cię.
-tylko nie pij i nie pal!- jak zawsze, uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z domu. W tym samym czasie podjechał Andrew. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i uśmiechnęłam się do bruneta.
-gotowa?-zapytał
-jak nigdy.
Tak jak się spodziewałam, przed imprezą wpadliśmy do Elvis’a na beforeparty. Było tam z 40 osób a ja znałam może pięć? Whatever. Przywitałam się z moim łotewskim kolegą i skierowałam się do barku. Nalałam sobie trochę whiskey i poszłam poznać trochę nowych ludzi. Godzinę później kiedy wszyscy byli już weseli zebraliśmy się i ruszyliśmy na imprezę właściwą. Okazało się, że odbywało się to w muzeum studenckim. Co jest trochę dziwne. Kto normalny robi imprezę w muzeum? Budynek ma 3 piętra, czyli są trzy levele.
-Hey, Drew. Który mamy level?
-nie zgadniesz, dzisiaj jesteś księżniczką. Level trzeci,  przepustką jest twoja twarz. My się zabawimy na drugim, wpadnij jak chcesz.
-jasne- uśmiechnęłam się do chłopaków i pobiegłam na ostatnie piętro. Wszystko było w czerni, czerwieni i złocie. Skąd oni wiedzieli? W głośnikach leciał rock, wszędzie było pełno ludzi ubranych na czarno, z ciemnym makijażem. Poszłam po drinka, już kilka metrów od baru widząc że idę w jego stronę przystojny barman zaczął się do mnie uśmiechać.
-hej Ann, co ci mogę podać? -okej to dziwne, widzę go pierwszy raz, skąd on zna moje imię?
-heeej. wezmę chyba margarite.-uśmiechnęłam się przelotnie a blondyn zaczął robić drinka. Nie dosyć, że mam inny level od chłopaków to do tego barman zna moje imię. Rozejrzałam się po sali, może jest tu ktoś znajomy. Wtedy zobaczyłam jego, znowu. Nie, to nie prawda. Zamrugałam kilka razy spojrzałam ponownie w stronę kolumny- nie ma go. Mam jakieś dziwne omamy. Ale... mówili że potem już się ich nie ma, że to niemożliwe je mieć. Odwróciłam się w stronę baru. Przede mną stał już kieliszek, wypiłam szybko jego całą zawartość i poprosiłam blondyna o tequile. Jedyne co mogę zrobić to się upić. Koło godziny 22 byłam już lekko wstawiona i właśnie tańczyłam z przyjemnym szatynem. Właśnie kończyła się piosenka kiedy ktoś wrzasnął, że jedzie policja i za chwilę usłyszeliśmy syreny. Myślałam że to legalna impreza, Andrew obiecał tylko legalne. Nie on mnie okłamał. Wie że jak mnie złapią to mogą deportować. Jak on mógł. W tym samym momencie wszyscy rzucili się w stronę wyjść, ja razem z nimi. Biegłam szukając jakiegoś bocznego wyjścia. Zeszłam do krypt, może zamiast uciekać się schowam. Wtedy ktoś pociągnął mnie za rękę i przycisnął do ściany, drugą ręką zatkał mi buzię. Było ciemno, nie miałam pojęcia kto to. Jedno wiem, to nie policja….chwila te oczy, kurwa, poznam je wszędzie. To nie były omamy. Widząc że nie będę krzyczeć zdjął rękę z moich ust.
-a..ale co..co ty tu? JAK.- zaczęłam się jąkać a w moich oczach pojawiły się łzy.Piekły jak cholera a ja wbijałam paznokcie w skórę żeby tylko nie płakać.
-Ana, proszę nie teraz. Pogadamy za chwilę, chodź oni już tu idą.- powiedział i pociągnął mnie w stronę ciemności. Nie wiem jak długo chodziliśmy po korytarzach krypt, przez cały ten czas trzymał moją rękę. Ale, on odszedł. Jakim cudem. Chwilę później zatrzymał się przed ścianą, rozejrzał się dookoła i uśmiechnął do mnie. Uderzył ścianę w dwa miejsca i chwilę później byliśmy w parku koło muzeum. Tu nikt nie sprawdzał. Usiedliśmy na ławce, ja wyswobodziłam rękę z jego uścisku.
-możemy porozmawiać?-zaczęłam- jakim cudem..
-nie teraz, oni tu zaraz przyjdą. Jedź do domu, zawsze tu byłem i zawsze będę. Kocham Cię Ana. A teraz jedź! I się nie odwracaj, nigdy.- ucałował mój policzek i odbiegł w drugą stronę. Chwilę później zobaczyłam światła. Skąd on wiedział że policja tu zaraz przyjdzie. Wstałam i pobiegłam w stronę przystanku. Byłam zagubiona, nie wiedziałam co mam robić. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy bezsilności. Wyciągnęłam telefon i wykręciłam dobrze mi znany numer.
jeden sygnał
drugi
trzeci
“kto mnie kurwa śmie budzić o północy.
Jal, to ja A.
Angel, skarbie. Co się stało
Jala, ja go widziałam. Mówiłaś że omamy są nie dopuszczalne, że one nigdy nie następują. Jal, widziałam go dwa razy, a potem mnie uratował i nawet powiedział że kocha.
o cholera. A, to się zaczyna. Gdzie jesteś?
Obecnie w tramwaju…
Nie chodzi mi kurwa o to. Jaki kraj i miasto.
Bergen, Norwegia.
Kurwa, nie przyjadę wcześniej niż za pół roku. An, pamiętasz te tabletki które ci dałam przed wyjazdem?
tak, ale Mon, co się dzieje?
nic, jeszcze nic. Nie mogę powiedzieć. Anastazjo, masz brać te tabletki co dwa dni. Nie dzwoń do mnie ani do nikogo. Nie zaczynaj przyjaźni z nikim. Chyba że masz ten swój instynkt. Napisz sms’a jak zaczną się dziać dziwne rzeczy. Nie oczekuj odpowiedzi. Niedługo się spotkamy.
Jal? CO SIE KURWA DZIEJE!
nic, kocham cie żegnaj.”
rozłączyła się. Coś nie gra, co miała na myśli mówiąc że się zaczyna. Czemu chce przyjechać, czemu mam do nikogo nie dzwonić. Czuję się jakby nikt nie chciał mnie znać przez to że go widziałam. Otarłam łzy z policzków i sprawdziłam godzinę 1:15 am. Tramwaj jest pusty, jadę w nim tylko ja i jakiś naćpany chłopak. Zatrzymujemy się na mojej stacji a ja wysiadam. Ostatnie co postanawiam zrobić to posłuchać się Mony. Ona zawsze ma rację. Wyciągam telefon i piszę sms’a do wszystkich znajomych.

“obiecywałeś tylko legalne, tylko domówki. Zawiodłeś mnie, trzecie piętr żeby było mi trudniej uciec? I ty śmiałeś się nazywać moim przyjacielem, nigdy nim nie byłeś. Żegnaj.”
i wysyłam go do Andrew i Elvis’a. Czyli teraz nie mam nikogo. Zostałam sama z zagadkami,
co mi jest? kim jest Alisa?
jakim cudem ON wrócił?
i jaki jest pan ładny tyłeczek. . . 
coś czuję że długo to będzie zagadką. Weszłam do domu i starałam się być jak najciszej, zdjęłam buty i na palcach poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, zmyłam resztki makijażu i przebrałam się w pidżamę. Chwilę późnij leżałam w łóżku. Dziwny dzień a właściwie noc - właściwie to jedno i drugie.


____________
witaaam,

więc to już drugi rozdział i dalej nic. 
wejścia wzrastają a komentarze nie.
to trochę boli bo się staram, więc jeśli czytasz i podoba ci się to zostaw komentarz :)

+Michelle, kocham cie ♥

blacky ☼

piątek, 15 listopada 2013

one and half

Brak komentarzy:

Ona coś ukrywa, trochę jak ja. Tylko co?....

Przez następne 20 minut rozglądam się po klasie i szukam kogoś ciekawego, dziwnego, podejrzanego. Nie było nikogo oprócz dwóch blondynek z placu, chłopaka z Estonii jak się okazało, kilku Tajlandczyków, kilku Afrykańczyków i pana ładny tyłeczek który siedział z blondynką od uśmiechu. Trzeba powiedzieć,że dawno nie widziałam takiego tyłka, tak Hiszpanie są ładni ale chamscy, Anglicy mają fajny akcent i uśmiechy ale ich tyłki są płaskie jak Angielki, a Polacy.. cóż może i zdarzają się ładni, fajni, z okrągłą pupą ale oni tylko o jednym a ja chce czegoś więcej niż seksu bo tego mam narazie dosyć. Tak mam 16 lat i nie jestem dziewicą- problem? To i tak nienormalne w Londynie czy Barcelonie gdzie średni wiek utraty dziewictwa- i w tym też części godności -wynosi 12 lat. Ale tyłek tyłkiem, ciekawe jaki ma charakter. Bo jeżeli okaże się totalnym dupkiem to dobrze nie będzie. Pozostałą godzinę spędziłam robiąc jakieś wycinanki i rozmawiając z Alisą. Trzeba powiedzieć, że nie spodziewałam się tak szybko nawiązać kontakt. Trzeba uważać żeby za dużo nie mówić, nie ufać za szybko i tym podobne. Nie wiadomo kto jest kim, a w śród nas są też nadludzie.

czwartek, 14 listopada 2013

One.

Brak komentarzy:
Ósma rano, za godzinę mam być na placu szkolnym. Niezbyt mi to pasuje ale co ja mogę? Wraz z budzikiem- który dzwoni już drugi raz i którego melodia jest już mocno wkurzająca- wstałam z ciepłego łóżka i wydając odgłos podobny do wycia zdychającego walenia ruszyłam do łazienki. Prawdę mówiąc w takich chwilach ja ta dziękuję temu wariatowi co wymyślił ogrzewanie podłogowe, to genialne uczucie kiedy ciepło pieści twoje stopy a dookoła jest zimno. Będąc już w łazience wysłałam do taty SMS że wstałam i nie zaśpię, okręciłam wodę pod prysznicem i włączyłam playlistę z iPoda. Po jakichś 15 minutach suszyłam włosy pośpiewując sobie Counting Stars , a w całej łazience rozchodził się zapach lawendowego żelu pod prysznic. Równo wpół do dziewiątej stała w przedpokoju poprawiając makijaż i ubranie. Trzeba mi przyznać , że szybkie przygotowywanie się to moja specjalność. Naturalnie falowane włosy zostawiłam w lekkim nieładzie , rzęsy pomalowałam tuszem, zrobiłam małe kreski i zatuszowałam kilka nie doskonałości korektorem, na usta nałożyłam wiśniową szminkę. Zamiast ubrać się na galowo-tak jak się to robi w Polsce i Anglii- włożyłam czarna sukienkę w białe wzorki,  ciut za dużą kurtkę khaki do tego cieliste rajstopy. Trochę większy problem, chciałam założyć pasujące do tego lity ale zważając na godzinę stania i drogę w dwie strony na pieszo wybrałam czarne martensy. Po zakluczeniu drzwi ruszyłam w stronę sąsiedniego podwórka przy którym była droga na przystanek tramwajowy. O ile drogą można było nazwać prowadzącą w przez las ścieżkę pełną błota, wystających korzeni i kamieni. Jednak mając w słuchawkach Maroon5 i pozytywny stosunek do życia można wiele osiągnąć. W krótkim czasie przebyłam dystans dzielący dom i stację i po raz pierwszy szczęście mi sprzyjało i tramwaj podjechał chwilę po tym jak kupiłam bilet. Ale na bilecie się nie skoczyło , znalazłam wolne miejsce, obok fajnego chłopaka w strefie darmowego wi-fi. TAK! to coś za co kocham Norwegię, darmowy internet w moim środku transportu. Przez pół podróży w stronę centrum musiałam wąchać  dwóch facetów którzy byli dopiero co po jaraniu skrętów. Nie powiem że to źle ale po prostu po jakimś czasie ten nawet przyjemny zapach staje się trochę mdlądcy. Co do środków transportu w Bergen nie mogę na nie narzekać. Podróże są raczej spokojne, siedzenia wygodne, wifi darmowe i jak jest zimno to i ludzie cie ogrzeją pchając się ze wszystkich stron. Nie to co w Hiszpanii czy Polsce, o Anglii nie wspominając. Tramwaj opuściłam na ostatniej stacji wraz z 100 innych pasażerów. Chyba nawet potrąciłam kilka osób próbując przedostać się do parku ale who cares. Kiedy już udało mi się wyjść z tego tłoku- bez większych uszczerbków na zdrowiu- i odnalezieniu drogi skierowałam się w stronę nowej szkoły. Na plac weszłam lekko spóźniona, właśnie jakaś kobieta- może nawet dyrektorka- wyczytywała kolejne nazwiska z listy w przedziale wiekowym  7-9 lat. Nie wchodząc dalej oparłam się o kolumnę i przeszukując internet czekałam na swoją kolej. Po jakichś 20 minutach na podest weszła inna kobieta i zaczęła wyczytywać godności z grupy wiekowej 13/16. Czyli to ten czas kiedy mam słuchać. Ażeby okazać trochę kultury i szacunku schowałam iPoda wraz ze słuchawkami do torby a wyciszony telefon do kieszeni kurtki. Czekając na wyczytanie mojego nazwiska zaczęłam się rozglądać po nowych “znajomych”. Wysoka, chuda blondynka ubrana w dosyć fajny płaszcz, z dużym plecakiem i przyklejonym na twarzy uśmiechem -  zbyt pozytywna, odpada. Somalijczyk, Erytrejczyk, Tajlandczyk, filipinka- odpadają, nie to żeby coś ale wątpię czy umieją mówić po angielsku. Niska, normalnej budowy, śliczna blondynka, ubrana na galowo, jest z mamą, ona się nie cieszy ale wygląda miło -POLKA, może być. Chłopak średni wzrost. dłuższe włosy, krzywy nos-może ruski? odpada. “Anastazja Zielińska” pada moje imię, trochę zniekształcone- jak zawszę. Mija chwila zanim ruszam w stronę kobiety, wyciągam rękę, wymieniamy uśmiechy, ruszam w stronę klasy, wtedy kątem oka dostrzegam jego. Nie, nie może być, to nie prawda. Zajmuję swoje miejsce  z tyłu i rozglądam się jeszcze raz. Nie ma go. Jestem zawiedziona, rozczarowana czy szczęśliwa? Sama nie wiem, odsuwam od siebie te myśli i wraz z klasą kieruję się na drugie piętro do sali numer 312. Przy wejściu do sali zaczepia mnie dziewczyna, zajmuje mi chwilę powrót na ziemię. Na pytanie czy usiądziemy  razem odpowiadam twierdząco. Wygląda na miłą. Ciemna blondynka, trochę wyższa niż ja, nie jest ani puszysta ani chuda- normalna. Po dwa kolczyki w każdym uchu i przyjazny uśmiech. Nie widziałam  jej na placu czemu? Jej twarz mówi że jest wesoła i miła ale jej oczy….
Ona coś ukrywa, trochę jak ja. Tylko co?

_________________
hallo hallo

witam, wiec to jest pierwszy rozdzial moich nowych wypocin ktore nazwalam "what eyes cant see" .
Jako opis czy jak to tam sie nazywa jest "you will never know" abowiem ma to powiazanie z opowiadaniem.
Mam nadzieje ze wam sie podoba i bedziecie dalej sledzili historie Anastazji :) 

enjoy ☼ 
Blacky .

niedziela, 10 listopada 2013

Prologue.

1 komentarz:
Przeprowadzki, jak ja je uwielbiam. Czujecie sarkazm ? To moja.3 w ciągu ostatnich 2 lat. 
Urodzona w USA wychowana w Polsce, ostatnie lata spędzone na przeprowadzce,
 z polski do Anglii, z Anglii do Hiszpanii i z Hiszpanii tu.
 Do Bergen w Norwegii. 
Nawet nie wiecie jak trudno jest zmieniać klimaty z gorącej Hiszpanii do chłodnej Norwegii.
 Dopiero co się przyzwyczaiłam do gorąca a tu bum, jedziemy do krainy lodu. 


Dzisiaj jest 29 lipca, mam jakieś 21 dni na oswojenie się z klimatem, 
przeprowadzka relaks i ogarniecie języka zanim pójdę do szkoły.
 Mam nadzieję że najgorzej nie będzie, chociaż kto ich wie. 
To Norwedzy kilkadziesiąt lat temu zabijali gwałcili i rabowali. Pieprzone wikingi.
 Brr, aż mam ciarki, a trolle? Żyli w wioskach nie było z kim dzieci robić to matka z synem, ojciec z córką. A potem wychodziło upośledzenie to w góry żeby nikt ich nie widział. Paranoje.
 Ale narzekać nie mogę poznam trochę kolejny język, a jak tata zdecyduje się tu zostać to trochę bardziej. Trzeba powiedzieć że na trudny język chociaż te rodzajniki jak w niemieckim.
 To może być wyzwanie. Chociaż nie większe niż życie na tym świecie....








 Może się zdarzyć, że urodziłaś się bez skrzy­deł, 
ale naj­ważniej­sze, żebyś nie przeszkadzała im wyrosnąć
.~ Coco Chanel